top of page
Szukaj

Przecież tak mnie kochał!

O bajce, która miała trwać wiecznie.

Do napisania tego artykułu zainspirował mnie post na facebooku, na jakiejś grupie. Zarys sytuacji jest następujący. Ona w ciąży z mężczyzną, który ma dwoje dzieci z poprzednich związków. Dzieci nie wychowuje. Pan po dwóch miesiącach związku oświadczył się, chwilę później pojawiła się ciąża, a bajka o miłości i połączeniu dusz się skończyła. On wychodzi na piwo z kolegami, ona czeka czasami do rana. Nie rozumie skąd ta zmiana i boi się przyszłości. On już nie rozmawia z nią, wspólne weekendy i wyjazdy ustąpiły miejsca samotności. Z czasem trwania ciąży wszystko co związane z dzieckiem spadło na nią. Organizacja wesela spadła na jej barki, więc siłą rzeczy pojawiły się wątpliwości czy w ogóle ten ślub ma sens.

W tekście pisze szereg racjonalizacji dla nieodpowiedzialnego zachowania pana. Że już przeżył kiedyś emocje związane z dzieckiem, w domyśle, więc nie jest to dla niego aż tak emocjonujące. Że już kiedyś przeżył emocje związane ze ślubem, więc w domyśle jak wyżej. Usprawiedliwia go mówiąc, że jego zachowanie wynika z przekonania o tym, że nic nowego z nią go nie spotka. Zatem nie on źle robi, tylko ma przykre przekonania. Co zrobić.

Porusza również kwestie związane z jego opinią w gronie jej rodziny. Opinia jest następująca. Pracowity, dojrzały, umie się zachować, "dobrze trafiłaś". Nadmienię, że rodzina nie wie o dzieciach z poprzednich relacji. Można powiedzieć pan ma wizerunek ideała, który pani podtrzymuje.


Historia jakich wiele. Interesuje mnie nie tyle on, co ona. Odwołam się do analizy transakcyjnej Erica Berne'a. Pani, nazwijmy ją Ewa, oparła swoje wyobrażenie przyszłości, o początek relacji. Dobry związek ma podstawę w postaci zaufania. Zaufania nabieramy poprzez doświadczenie. To wymaga czasu. Chemia czy marzenia/nadzieje o drugim człowieku nie są dobrym doradcą, czy nawet średnim. Cały myk polega na tym, że potrafią pobudzić silne emocje. Silne emocje zawężają pole percepcji, przeganiając racjonalną część nas na dalszy plan.


Ewa wyobraziła sobie... nazwijmy go, Krystiana jako tego mężczyznę, który jest odzwierciedleniem jej pragnień co do partnera. Związek szedł gładziutko, bardzo szybko pojawiły się wyznania miłości, co jest pierwszym sygnałem ostrzegawczym toksycznych związków. On bardzo szybko się oświadczył, co ponownie powinno pobudzić racjonalną część Ewy (pozycja dorosłego) do bacznych obserwacji partnera i do bardziej zdystansowanego spojrzenia na związek. Ale jak to się mówi "zakochana". Zakochana ok, tylko pytanie W KIM. W prawdziwym Krystianie, czy jedynie w jego wyobrażeniu.

Ewa mogłaby znać Krystiana jako kolegę 5 i 10 lat. Całe rzesze narcyzów, psychopatów, socjopatów i innych toksyków najczęściej w towarzystwie mają wizerunek właśnie pomocnych, cudownych, których ze świecą szukać.


Ewa weszła w psychologiczną pozycję dziecka. Założyła na podstawie krótkiej relacji, jakim człowiekiem jest Krystian. Ewie zabrakło pozycji dorosłego. Zabrakło zgromadzenia suchych faktów, ich analizy i wyciągania wniosków. Zabrakło chłodnego dystansu. Pominęła FAKT, że pan z odzysku, z dwójką dzieci, z różnymi kobietami, nie wychowuje swoich dzieci. FAKT, że z perspektywy rodziny Ewy, pan wyklucza dzieci ze swojego życia, one nie istnieją!

Mało tego Ewa biegnie z uśmiechem na ustach do zobowiązań z nim, choć ten zdążył się rozwieść i poniósł sromotną klęskę już dwukrotnie w rozdziale "założenie rodziny".


Oświadczyny Krystiana, po dwóch miesiącach znajomości, są jak bajkowa propozycja wakacji za granicą. To trochę tak, jakby daleka krewna, z którą do tej pory nie miałaś kontaktu, nagle weszła z Tobą w bliską relację, a ponieważ jesteście rodziną, zaprasza do siebie do pięknej Grecji. Plan jest prosty. Ona się cieszy, że odnowiła relacje rodzinne, spędzacie razem czas, ona Cię utrzymuje, robi prezenty, Ty odpoczywasz, zero stresu i oczywiście głębokie rozmowy, gdyż krewna jest zafascynowana tym na jaką wspaniałą i wyjątkową kobietę wyrosłaś, ponadto bardzo jej na Tobie zależy. Brzmi bajecznie prawda? Jeżeli krewna skłoni Cię obietnicami do porzucenia racjonalności oraz snucia marzeń o jej dobroduszności oraz o wyjątkowości Waszej relacji, nieuchronnie wpadniesz w pozycję dziecka. Dokładnie tak, jak Ewa.


Z pozycji dziecka byś zareagowała: Och, jak wspaniale, kochająca krewna, jadę w ciemno! Zabierze wszystkie moje problemy! Nareszcie będę szczęśliwa...


Z pozycji dorosłego byś zareagowała: Hola, hola. Takie bajki to na świecie nie istnieją. Ja pojadę, ale na swoich zasadach. Swoje pieniądze, swój pomysł na ewentualny szybszy powrót, swoje zabezpieczenie finansowe na wypadek nocy w hotelu. I teraz, jak ta bajka okaże się prawdą, to super. Przyjmę, będę wdzięczna, chętnie nawiążę bliską relację z krewną. Ale... Gdyby jednak bajka była tylko bajką, to jestem zabezpieczona.


Dlaczego pozycja dorosłego jest tak ważna. Choć brakuje jej polotu i fantazji pozycji dziecka, zabezpiecza nas przed przykrymi konsekwencjami spotkania z rzeczywistością, gdy ta okazuje się nie być bajką. Przykładem takiej konsekwencji może być Krystian, który nie szanuje kobiety, która jest z nim w ciąży. Przykładem może być krewna, która nie uznaje Twoich granic, przykładowo wchodzi bez pukania do Twojego pokoju kiedy chce, mimo iż prosisz ją by pukała, bo czujesz się niekomfortowo, możesz akurat się przebierać, etc.


Doświadczenie terapeutyczne podpowiada mi, że w takich relacjach, jak Ewy, często dochodzi do poniżania partnerki, nie uznawania jej granic czy wartości. Dosyć powszechne w toksycznych związkach jest odczucie "nie liczy się z moimi potrzebami, z moim zdaniem, z moimi uczuciami". To nie jest odczucie! To są FAKTY! Tak należy nazwać zachowanie Krystiana. Błędem jest szukanie mu na to wymówek i usprawiedliwień. W naszej kulturze nie szanowanie kobiety w ciąży jest naprawdę dnem dna. Spodziewam się, że Krystian nauczył się w życiu, że przywiązanie do siebie kobiety na poziomie jej wartości (rodzina) daje mu pole do złego traktowania jej, bo prędko nie odejdzie. Po co ludzie wchodzą w związki, by później ich poniżać jest tematem na osobny artykuł. W tym artykule pragnę skierować Cię na rozważanie o pozycji jaką przyjmujesz w życiu wobec różnych ludzi i różnych sytuacji.


Skąd się bierze wpadanie w koleinę w postaci pozycji dziecka w relacji? Z niezaspokojonych potrzeb emocjonalnych z okresu dzieciństwa. Nie trzeba mieć toksycznych, nieobecnych czy narcystycznych rodziców, by mieć deficyty psychiczne z tego okresu. Dziecko potrzebuje utrzymania i opieki. W tej opiece zawierają się sprawy techniczne jak: dać obiad, ubranie, położyć spać, zorganizować naukę w szkole, jak również sprawy emocjonalne jak: zainteresowanie, serdeczność, troska, miłość, akceptacja, empatia, wsparcie.

Człowiek, który na poziomie psychicznym, nie został zaopiekowany przez swoich rodziców, niesie w dorosłym życiu głód emocji: bycia ważnym, wartościowym, kochanym, wyjątkowym. Swoją drogą fenomenalna sytuacja dla przemocowców, którzy uzależniają emocjonalnie swoje ofiary.

Kiedy pojawi się człowiek, który niejako proponuje wizję przyszłości jako tej bajki, w której skaczą jednorożce, wszystko jest łatwe, a relacja pełna bliskości, wsparcia i miłości, uruchamia się natychmiastowo wewnętrzne dziecko, które ma nadzieję, że właśnie owy głód emocjonalny ma szansę, w końcu, zaspokoić. W miejsce realności, wchodzą marzenia. I teraz nie lada wyzwanie przed osobą w pozycji dziecka, bowiem, kiedy realność wychodzi do wierzchu, trzeba zagonić do roboty mechanizmy obronne, by owo marzenie utrzymać. Coś zracjonalizować, coś wyprzeć, czemuś zaprzeczyć. Realność prędzej czy później się pokaże i da konsekwencje w postaci cierpienia. Im więcej będzie tego usprawiedliwiania i przeinaczania rzeczywistości, tym później trudniej się z tego wyplątać. Bo albo coś się stanie tak dużego i tak kryzysowego, że człowiek nie będzie miał siły na mobilizację mechanizmów obronnych i zostanie zmuszony sytuacją by uznać rzeczywistość, albo na chwilę złapie oddech, dystans, po czym zanurkuje w to bagno ponownie.


Dorastanie do pozycji dorosłego w terapii jest najczęściej bardzo odkrywczym zajęciem. Czas trwania jest mocno zróżnicowany, niemniej jednak pierwsze przebłyski (efekty terapii) pojawiają się dość szybko. Później terapia polega na rozszerzaniu perspektywy, by z czasem móc świadomie wybrać pozycję: dziecko, dorosły, rodzic. W życiu potrzebne są wszystkie pozycje, ale kwestią jest, by nauczyć się ich używać adekwatnie.

69 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Commenting has been turned off.
bottom of page