top of page
Szukaj

Jak on tak może! Jak ona tak może!

O różnicach w postrzeganiu.

Czasami zdarza się tak, że drugi człowiek zachowuje się inaczej niż byśmy chcieli. Partnerzy wyzywają, matki zarządzają, koleżanki z pracy nie mówią "dzień dobry", partnerki są zazdrosne, koledzy w pracy piszą skargi na współpracowników, a ojcowie nie chcą opiekować się dziećmi (twoimi, swoimi, sąsiadów).

Bez względu na dokładny przykład, sam mechanizm psychologiczny, czy też emocjonalny, pozostaje ten sam. W artykule oprę się na przykładzie natury partnerskiej, oraz użyję formy, gdzie kobieta cierpi, wskutek niechcianego zachowania partnera. Powód jest absurdalnie oczywisty. Jest to najbardziej powszechna sytuacja, która trafia do gabinetu. To co zawrę w artykule nie ma płci, wieku, ani formy relacji. Ludzie mogą nie znać się osobiście, a mimo to zachowanie jednego człowieka może uruchomić drugiego człowieka, a ten z kolei może swój sprzeciw wyrazić poprzez np. napisanie komentarza z oceną w sieci.


"jesteś nienormalna, idź się leczyć"

"jesteś popierd****a"

"mam w du**e, idę na mecz"

"pije bo lubię"

"widzisz ten środkowy palec? To się dobrze przyjrzyj! Dokładnie taki mam do Ciebie stosunek!"

"nie chce Cię, chce zacząć nowe życie, Ty jesteś do niczego"

"przez Ciebie zmieniłem pracę!"

"jak Ci się nie podoba, zawsze możesz dać mi spokój"

Przykłady przykrości mogę wymieniać i wymieniać i wymieniać...

Na koniec mogą się pojawić myśli, że kiedyś było inaczej, więc (fantazje) jeszcze będzie dobrze. Czy to jest coś złego, że chcesz o niego zadbać? Czy to źle, że chcesz w swoim życiu miłości, czy może za mocno jej pragniesz... Konfiguracja myśli dowolna. Myśli i fantazji, wyobrażeń, a zatem pozycja psychologiczna dziecka (analiza transakcyjna).


O co chodzi.

Partner pokazuje Ci się jako... nieczuły, nie dbający o Twoje potrzeby, agresywny, napastliwy, egoistyczny, kontrolujący. Kręci, przeklina, manipuluje i musi postawić na swoim. A Ty nie możesz tego uznać. Że naprawdę tak jest, bo on taki jest. Może tylko w relacji z Tobą, może tylko w relacji związkowej, a może we wszystkich relacjach. Tego nie wiesz. Wiemy jaki jest dla Ciebie. W relacji z Tobą robi to, co jemu się chce. Masz myśli, "może zamiast tego piwa z kolegami, zapytałby mnie czego ja chcę. Mieszkamy razem, wolne są tylko wieczory, nigdy go nie ma!". Ok. Może gdyby był innym człowiekiem, chciał rozwijać związek, miał Twoje normy... Ale nie ma! Czy to się Tobie podoba, czy nie.


W tym miejscu klientki mają zazwyczaj trudność w zrozumieniu, że dla partnera NIE SĄ W POLU WIDZENIA ich potrzeby, ich dobrostan. Jeżeli jesteś w podobnej sytuacji, mówiąc bezpośrednio, że Twój dobrostan nie obchodzi twojego partnera. On go atakuje. Najczęściej sytuacje, które słyszę, bardzo jasno pokazują, że partnera to nie obchodzi. Polem do terapii w takiej sytuacji, jest to, że nie możesz uznać, że to jest rzeczywistość. Mało tego, nawet jeśli on cokolwiek dobrego powie, zapewni o swoich szlachetnych intencjach. To nie jest tak ważne co człowiek mówi, jak ważne jest co człowiek robi. A po tym co człowiek robi, to bardzo wyraźnie widać, co go naprawdę obchodzi.


W tym miejscu, żeby łatwiej było mi przekazać sens, wprowadzę klientkę. Nazwijmy ją... Dominika. Jej partnera... Marcel. Dominika i Marcel na początku relacji byli wspaniałym duetem. On romantyczny, ona w niego wpatrzona. Doceniali się, rozumieli, dużo rozmawiali. Wspólne wyjazdy, wyjścia, mieszkanie. Wzięli ślub i coś jakby się zmieniło. On przestał ją witać kwiatami, zaczął znikać. Na początku niby nic złego nie robił, ona poprosiła, by kupił jej rodzicom niebieskie żaluzje, on kupił szare. Uznał, że będą lepiej pasowały. Ona poprosiła o wodę, on kupił sok. Poprosiła o podwózkę do pracy, bo zaspała, on zamiast zwyczajnie odmówić, wygłosił tyradę o tym jaką jest beznadziejną pracownicą oraz, że jest głupia, skoro nie potrafi nastawić budzika. Doszły wyzwiska, raz ją szarpnął, innym razem uderzył. To alkohol go tak zmienia, uznała. Po pewnym czasie uderzył bez towarzystwa alkoholu, co ją przeraziło. Patrząc na długość całego związku, ostatecznie tych incydentów nie było wiele, a po każdym wracał ten "jej Marcel". Na coraz krótszą chwilę. Usłyszała, że jest jebnię**, psychiczna i bezwartościowa. Marcel zaczął gotować intensywnie pachnące potrawy, nie otwierał okien. Dominika wraca do domu i chce jej się wymiotować, wielokrotnie prosiła by ten wietrzył mieszkanie. Marcelowi zapach nie przeszkadza. Ostatnio okazało się, że Marcel ma kochankę. Dla Dominiki tego było za wiele. Poszła na terapię.


Dominika na terapii odkrywa, że żyje w wyobrażonym świecie. Wyobraża sobie, by partner jakiś był, coś robił, coś myślał, coś czuł. Odwołuje się do początków relacji oraz tych krótkich dobrych momentów, które następują po serii ataków na nią. "Przecież jemu zależy, skoro, robi X, on nie mógł się tak zmienić! W nim żyje ten "mój Marcel" trzeba go tylko odkopać. On mnie kocha, on o mnie myśli, tylko po prostu się pogubił". Przekonywanie samej siebie, że rzeczywistość jest inna niż jest, ma tyle samo sensu, co gdybym ja teraz pisząc ten artykuł, wyobrażała sobie Twoje myśli drogi czytelniku/droga czytelniczko. Idąc śladem Dominiki, wyobrażałabym sobie, że kiedy czytasz te słowa zastanawiasz się, gdzie teraz siedzę, co zjem na obiad, jakie mam buty... A Ciebie ani moje pomieszczenie, ani jedzenie, ani obuwie nie obchodzi, to zupełnie NIE JEST W TWOIM POLU WIDZENIA.

Z Twojego punktu widzenia moje buty, to jakiś zupełny kosmos. Tak samo jak z Marcela punktu widzenia Dominiki potrzeby, uczucia, myśli to kosmos. Dominiki oczekiwania to kosmos. Ponieważ Marcel jest zainteresowany sobą, a nie kimkolwiek na zewnątrz. Dominika ma bardzo dużą trudność w zaakceptowaniu zdania "jego to nie interesuje". Posiłkując się terminologią analizy transakcyjnej, jest to jest trwanie w pozycji dziecka. Złości się "jak on może mnie tak traktować!", płacze "przecież ja go tak kocham, czemu on nie jest taki, jak ja chcę". Tak długo, jak Dominika będzie sobie wyobrażać Marcela jako "innego", zainteresowanego nią, tak długo będzie cierpieć w chwilach nieuchronnego zderzenia z rzeczywistością.

Jak Marcel chce iść na piwo, to idzie. Jak chce sobie bzykąć na boku, to bzyka. Jak chce szare żaluzje u rodziców, kupuje szare. Jak chce się wyładować na Dominice, to ją wyzywa. Marcel kieruje się tym czego on chce.


Terapia w takiej sytuacji polega na wypracowaniu pozycji dorosłego. Można go przyrównać do komputera, który zbiera i analizuje fakty. Trudne emocje są dobre, ponieważ pokazują nam, na czym nam zależy, co nam szkodzi. Cierpienie motywuje do działania, do wprowadzania zmian. Zatapianie się w cierpieniu i mnożenie wyobrażeń o tym, że ktoś jest inny niż byśmy chcieli, lub marzenie o tym, że jesteśmy ważni dla człowieka, który swoim zachowaniem pokazuje, że nas pomija, jest szkodliwe. Łatwiej jest marudzić o tym, że ktoś jest zły, niż wziąć za siebie odpowiedzialność. Za swoje potrzeby i emocje. Łatwiej nie pracować nad poszerzeniem swojej samoświadomości. Kiedy zajmujemy się drugim człowiekiem, jego myślami, zachowaniem, przestajemy zajmować się sobą.


Ten sam mechanizm będzie działał wobec teściowej, która odmawia opieki nad wnuczętami, "jak ona może! Przecież to jej rodzina!". Być może, w Twoim wyobrażeniu rodziny, teściowie pomagają przy dzieciach.

"Jak ona może! Przecież jej mówiłam, że chcę być na imprezie, ale w piątek nie mogę!". Być może, w Twoim wyobrażeniu, Twoja obecność na imprezie determinuje datę spotkania.

"Jak on może! Jak ojciec własnego dziecka, może mu nie kupić wycieczki, skoro stać go na własne!". Być może w Twoim wyobrażeniu, rodzice najpierw zaspokajają potrzeby dziecka.

"Jak ona może! Jest moją matką/moim ojcem, a nie pyta co u mnie słychać!". Być może, w Twoim wyobrażeniu rodzice interesują się dziećmi.


Pozycja dziecka, a zatem świat fantazji i wyobrażeń jest nam potrzebny, bez niego nie ma kreatywności, innowacji. Niemniej to pozycja dorosłego pozwala nam twardo stąpać po ziemi i chroni nas przed bolesnym spotkaniem z rzeczywistością, która niejednokrotnie nie jest taka, jaką byśmy chcieli. Wszystkie pozycje psychologiczne: dziecko, dorosły, rodzic są nam potrzebne. Kiedy z jakiś względów, nie było nam dane wykształcić w procesie wychowania, socjalizacji wszystkich pozycji, naszym zadaniem w życiu dorosłym jest nadrobić zaległości. Są dostępne różne narzędzia, terapia, rozwój osobisty, czytanie, słuchanie filmów na YT. Każda decyzja niesie swoje konsekwencje. Trwanie w pozycji dziecka dla dorosłego człowieka w dłuższej perspektywie, generuje dużo cierpienia. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze będziesz zgadzać się na cierpienie. Wybór masz zawsze.


61 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comentários


Os comentários foram desativados.
bottom of page